-Mam małego! Mam małego! -krzyczał ów woj okrążając plac turniejowy z dumą, która w połączeniu z owym stwierdzeniem tworzyła nieopisany kontrast. Wprawdzie prowadzący turniej próbował przekonywać skonsternowane białogłowy, że przeca ważna jest technika a nie rozmiar, jednak już do końca rycerskich zmagań patrzyły na owego z nieco mniejszą przychylnością.
Cóż. Nie każda wiedziała, że rycerzowi chodziło o zwycięstwo nad oporną materią i nanizanie na kopię mniejszego z dwóch pierścieni jakie to wojowie mieli zdejmować z rozchwianych słupków.
Prócz wyżej wspomnianej konkurencji mogliśmy zobaczyć szatkowanie kapusty za pomocą miecza, przygotowywanie jajecznicy, walkę z Saracenem i wiele, wiele innych turniejowych konkurencji podszytych nader klimatycznym, choć nie średniowiecznym słownictwem (zwłaszcza, gdy rycerzom coś nie wychodziło)
Mam małego!!
I na plasterki!!
Na pohybel jaju!
Wianków niestety nie doczekałyśmy, bo po pierwsze to mi już nie wypada a po drugie nawiewałyśmy z przyjaciółką aby dalej od koncertu rockowego. Jakoś tak nieklimatyczny był...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz