wtorek, 20 września 2011

Zbucz 2011

Festyn w Zbuczu przerósł moje najśmielsze wyobrażenia. Pozytywnych emocji nie mogły nawet zgasić "Biełyje Rozy" porykiwane na scenie przez jakiś zespolik. Może dla tego disko rżysko nie przeszkadzało mi tak bardzo, że przy trzech facetach w domu człek nabiera umiejętności wybiórczego słuchania? Możliwe.

Dla mniej zorientowanych cytat z Wikipedii: W pobliżu wsi Zbucz znajduje się grodzisko z okresu wczesnego średniowiecza, które jest najstarszym obiektem tego typu w międzyrzeczu górnej Narwi i środkowego Bugu. Daty dendrochronologiczne uzyskane z belek znajdujących się pod wałem wskazują, że grodzisko powstało pod koniec wieku IX, a ceramika znaleziona za fosą pochodziła z X lub XI wieku. Było to w tym czasie centrum lokalnej administracji plemiennej na tym obszarze. Grodzisko pierścieniowate ma około 90 metrów średnicy i otoczone jest wałami, których maksymalna wysokość dochodzi do 3,5 metra, zaś szerokość u podstawy waha się od 7 do 10 metrów. Gród prawdopodobnie pełnił także funkcję refugialną, w którym w razie najazdu chroniła się okoliczna ludność. W okresie późnośredniowiecznym w nasypie znajdował się cmentarz. Wał grodziska został zbudowany w bardzo kunsztowny sposób, który wskazuje na znaczne umiejętności budowniczych. Dowody zebrane podczas wykopalisk w 2004 i 2005 roku na terenie grodziska oraz na pobliskim cmentarzysku wskazują, że gród w Zbuczu, obok powstałych nieco później grodów w Klukowiczach i Zajączkach, należy wiązać z "mazowiecką" falą zasiedlenia tych terenów. Gród został zniszczony przed 1041 rokiem podczas zbrojnego podbijania tych terenów przez książąt kijowskich

Festyn odbywa się właśnie w obrębie wałów i z roku na rok przybywa na niego coraz więcej drużyn. Na poniższym zdjęciu namiot Drużyny Nawia.

A tu udało mi się liznąć techniki tabliczkowych krajek. Chyba już sobie poradzę...(z naciskiem na "chyba")

Sroki nurkują w koralikach.

I znowu Nawia wraz z obiektem moich westchnień. Nie, nie. Nie chodzi mi o tą białogłowę w tle a o koło garncarskie. Strrrrasznie chciała bym się nauczyć lepić garnuszki. W sumie mam nawet miejsce na piec do wypalania ceramiki...

Jak mogliśmy się przekonać wojowie mają kłopoty z liczeniem. Przed bitwą zatem należy wykonać grupowe zdjęcie poglądowe, by potem ewentualnie poległych odhaczyć.




Jeszcze bitwa się nie zaczęła a Książę już poległ...

Jeśli się nie mylę, to tarcze Drużyny Winland... :)








I kolejny raz Nawia. Woj jak głodny to zły, więc trzeba temu zaradzić...




Wszystko to wyglądało niezwykle apetycznie, ale przez to, że pojechałam tam ze świeżo pozszywaną paszczęką spróbowałam jedynie gałganka. I tak się dziwię, że po takiej dawce środków przeciwbólowych byłam zdolna ostrość na zdjęciach złapać.
A co to gałganek i jak go się przyrządza, to już w następnym wpisie ;)

Do obszerniejszej fotorelacji zapraszam na Facebook.
ps. Zdjęcie grodziska z lotu ptaka pochodzi ze strony http://platformakultury.pl/

8 komentarzy:

  1. W cudne miejsce trafiłaś. Od dłuższego czasu się szykujemy do zaatakowania imprez wczesnych, ale zwykle przeszkadza nam fakt, że trzeba wydać trochę pieniędzy (których zawsze jest mało) na materiały, coby z nich poszyć zgrabne stroje na miarę odtwarzanej epoki. Do tego dochodzi też obawa przed tzw. "wikolami", czyli ludźmi o kulturze osobistej równej gruntowi na Żuławach. Znaczy się - okrutnie niskiej. Bo własnie z takimi (pożal się boże) odtwórcami wczesnymi w większości przypadków mogliśmy się spotkać podczas naszych wojaży.
    Może kiedyś się spotkamy na takiej "wczesnej" imprezce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tatsu. I ja miałam nieprzyjemność zetknięcia się z paroma "kompletnie zakutymi" ale przeca w każdym środowisku są ludzie i taborety. Na razie się nie zrażam i staram się omijać szerokim łukiem tych co na mnie wilkiem patrzą.
    (jakiś kontakt do Ciebie:)?)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy tam jeszcze nie byłam... Ale mam nadzieję, ze kiedyś okazja się jeszcze trafi. :)

    Krajki tabliczkowe? Moje marzenie - chciałabym kiedyś się nauczyć. Teraz będę się starała opanować podwójne bardko. Oczywiście, jeśli znajdę choć chwilę wolnego czasu...

    P.S. No, co Ty...Nie lubisz "biełych roz"?! Hiehiehie... ;)

    Wiem ja, co to znaczy zapodać na festiwalu średniowiecznym muzę z innej bajki. Na pocieszenie dodam, że na Gnieźnie było to samo, aż się nasz "wodzirej" musiał odezwać w tej sprawie głośno i dosadnie. ;)

    Ze słowiańskim pozdrowieniem!

    Mojmira Warcianka

    OdpowiedzUsuń
  4. Mojmiro :)
    Właśnie kończę wycinać tabliczki a na stronie Winlandu znalazłam bardzo dobry kurs dla kompletnych analfabetów (TO JA. A co do bardka - szukam kogoś, kto nauczy mnie jak tkać "opuszczając" niektóre niteczki tak, by wychodził inny wzór.
    Pozdrawiam!
    Agnetha

    OdpowiedzUsuń
  5. Ago, takiego tkania, będę się douczać, jak tylko będę miała trochę luźniej w zamówieniach. A raczej ich koniec ;) No i dokupić drugą "siatkę"...
    Możesz do mnie zaglądnąć na bloga: http://cosel.pinger.pl, tam będzie kontakt do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aga ... widowisko warte pokonania nawet Twego samopoczucia tamtych dni (bóle zębowe i pozębowe zajmują bardzo wysokie lokaty w mojej hierarchii:)) ... ja wciąż wracam do moich zdjęć z Dymarek i sama siebie nie lubię bo nie mam czasu na relację ... a było wspaniale ... czescy gladiatorzy dali mocny występ sztuki walki z poczuciem humoru ... rzymianie jak zawsze ... o la la ... i ta atmosfera ... gratulujące sobie drużyny ... my szwędacze i oni dla nas ... cierpliwie wystawieni na oglądanie i jeszcze cierpliwiej opowiadający o życiu kiedyś dawno tam ... takie imprezy są niesamowite ... pozdrawiam i mam nadzieję, że opary ketonalu już z Ciebie uszły :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczam wyjazdów, nawet na zdjęciach jedną czy dwie znajome twarze zauważyłam z dawnych czasów. Ale mam nadzieję, że w przyszłym roku nadrobię zaległości:)

    OdpowiedzUsuń