Dla mniej zorientowanych cytat z Wikipedii: W pobliżu wsi Zbucz znajduje się grodzisko z okresu wczesnego średniowiecza, które jest najstarszym obiektem tego typu w międzyrzeczu górnej Narwi i środkowego Bugu. Daty dendrochronologiczne uzyskane z belek znajdujących się pod wałem wskazują, że grodzisko powstało pod koniec wieku IX, a ceramika znaleziona za fosą pochodziła z X lub XI wieku. Było to w tym czasie centrum lokalnej administracji plemiennej na tym obszarze. Grodzisko pierścieniowate ma około 90 metrów średnicy i otoczone jest wałami, których maksymalna wysokość dochodzi do 3,5 metra, zaś szerokość u podstawy waha się od 7 do 10 metrów. Gród prawdopodobnie pełnił także funkcję refugialną, w którym w razie najazdu chroniła się okoliczna ludność. W okresie późnośredniowiecznym w nasypie znajdował się cmentarz. Wał grodziska został zbudowany w bardzo kunsztowny sposób, który wskazuje na znaczne umiejętności budowniczych. Dowody zebrane podczas wykopalisk w 2004 i 2005 roku na terenie grodziska oraz na pobliskim cmentarzysku wskazują, że gród w Zbuczu, obok powstałych nieco później grodów w Klukowiczach i Zajączkach, należy wiązać z "mazowiecką" falą zasiedlenia tych terenów. Gród został zniszczony przed 1041 rokiem podczas zbrojnego podbijania tych terenów przez książąt kijowskich
Festyn odbywa się właśnie w obrębie wałów i z roku na rok przybywa na niego coraz więcej drużyn. Na poniższym zdjęciu namiot Drużyny Nawia.
Festyn odbywa się właśnie w obrębie wałów i z roku na rok przybywa na niego coraz więcej drużyn. Na poniższym zdjęciu namiot Drużyny Nawia.

A tu udało mi się liznąć techniki tabliczkowych krajek. Chyba już sobie poradzę...(z naciskiem na "chyba")

Sroki nurkują w koralikach.

Jak mogliśmy się przekonać wojowie mają kłopoty z liczeniem. Przed bitwą zatem należy wykonać grupowe zdjęcie poglądowe, by potem ewentualnie poległych odhaczyć.
I kolejny raz Nawia. Woj jak głodny to zły, więc trzeba temu zaradzić...

Wszystko to wyglądało niezwykle apetycznie, ale przez to, że pojechałam tam ze świeżo pozszywaną paszczęką spróbowałam jedynie gałganka. I tak się dziwię, że po takiej dawce środków przeciwbólowych byłam zdolna ostrość na zdjęciach złapać.
A co to gałganek i jak go się przyrządza, to już w następnym wpisie ;)
A co to gałganek i jak go się przyrządza, to już w następnym wpisie ;)
ps. Zdjęcie grodziska z lotu ptaka pochodzi ze strony http://platformakultury.pl
W cudne miejsce trafiłaś. Od dłuższego czasu się szykujemy do zaatakowania imprez wczesnych, ale zwykle przeszkadza nam fakt, że trzeba wydać trochę pieniędzy (których zawsze jest mało) na materiały, coby z nich poszyć zgrabne stroje na miarę odtwarzanej epoki. Do tego dochodzi też obawa przed tzw. "wikolami", czyli ludźmi o kulturze osobistej równej gruntowi na Żuławach. Znaczy się - okrutnie niskiej. Bo własnie z takimi (pożal się boże) odtwórcami wczesnymi w większości przypadków mogliśmy się spotkać podczas naszych wojaży.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się spotkamy na takiej "wczesnej" imprezce ;)
Tatsu. I ja miałam nieprzyjemność zetknięcia się z paroma "kompletnie zakutymi" ale przeca w każdym środowisku są ludzie i taborety. Na razie się nie zrażam i staram się omijać szerokim łukiem tych co na mnie wilkiem patrzą.
OdpowiedzUsuń(jakiś kontakt do Ciebie:)?)
Nigdy tam jeszcze nie byłam... Ale mam nadzieję, ze kiedyś okazja się jeszcze trafi. :)
OdpowiedzUsuńKrajki tabliczkowe? Moje marzenie - chciałabym kiedyś się nauczyć. Teraz będę się starała opanować podwójne bardko. Oczywiście, jeśli znajdę choć chwilę wolnego czasu...
P.S. No, co Ty...Nie lubisz "biełych roz"?! Hiehiehie... ;)
Wiem ja, co to znaczy zapodać na festiwalu średniowiecznym muzę z innej bajki. Na pocieszenie dodam, że na Gnieźnie było to samo, aż się nasz "wodzirej" musiał odezwać w tej sprawie głośno i dosadnie. ;)
Ze słowiańskim pozdrowieniem!
Mojmira Warcianka
Mojmiro :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie kończę wycinać tabliczki a na stronie Winlandu znalazłam bardzo dobry kurs dla kompletnych analfabetów (TO JA. A co do bardka - szukam kogoś, kto nauczy mnie jak tkać "opuszczając" niektóre niteczki tak, by wychodził inny wzór.
Pozdrawiam!
Agnetha
Ago, takiego tkania, będę się douczać, jak tylko będę miała trochę luźniej w zamówieniach. A raczej ich koniec ;) No i dokupić drugą "siatkę"...
OdpowiedzUsuńMożesz do mnie zaglądnąć na bloga: http://cosel.pinger.pl, tam będzie kontakt do mnie ;)
Tatsu :D
OdpowiedzUsuńPadłam :D
Aga ... widowisko warte pokonania nawet Twego samopoczucia tamtych dni (bóle zębowe i pozębowe zajmują bardzo wysokie lokaty w mojej hierarchii:)) ... ja wciąż wracam do moich zdjęć z Dymarek i sama siebie nie lubię bo nie mam czasu na relację ... a było wspaniale ... czescy gladiatorzy dali mocny występ sztuki walki z poczuciem humoru ... rzymianie jak zawsze ... o la la ... i ta atmosfera ... gratulujące sobie drużyny ... my szwędacze i oni dla nas ... cierpliwie wystawieni na oglądanie i jeszcze cierpliwiej opowiadający o życiu kiedyś dawno tam ... takie imprezy są niesamowite ... pozdrawiam i mam nadzieję, że opary ketonalu już z Ciebie uszły :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczam wyjazdów, nawet na zdjęciach jedną czy dwie znajome twarze zauważyłam z dawnych czasów. Ale mam nadzieję, że w przyszłym roku nadrobię zaległości:)
OdpowiedzUsuń