niedziela, 4 września 2011

Ruszt

Tadam. Nareszcie czuję się wolna od śmierdzącej karkówki z grilla. Nie mam pojęcia co oni dodają do tych węgielków, ale po każdorazowym wchłonięciu czegokolwiek pieczonego na grillu moja wątroba jest bardzo, ale to bardzo obrażona. Co dziwniejsze, ta sama karkówka pieczona na ruszcie w piekarniku nie wywołuje żadnych efektów ubocznych.
Zamówiłam zatem trójnóg, ruszt i kociołek by do moich podrobów podejść w sposób bardziej ekologiczny.
Na pierwszy ogień (dosłownie i w przenośni) poszły placuszki serowe (przepis jak najbardziej średniowieczny) i tylko blacha do tarty nie bardzo się klimatycznie wpasowała w epokę...ale dzielnie nadrabiała użytecznością.
Trochę potrwa nim nauczę się utrzymywać stałe natężenie ognia, ale DAM RADĘ!

Placuszki serowe:
Biały ser utrzeć z cukrem na puszystą masę, dodać do tego żółtka, odrobinę mąki pszennej(naprawdę niewiele) i pianę ubitą z białek. Zgodnie z oryginalnym przepisem przed pianą dodajemy odrobiną stopionego masła, ale ja dodałam oliwę (masło chwilowo wyszło).
Placuszki smakują jak serniczki. Są bardzo delikatne i puszyste.

11 komentarzy:

  1. Polowa kuchnia już jest, jeszcze tylko namiot i sławojka i wyprowadzamy się do lasu :P
    Hm.. powiedz mi tylko jakie wino przywieźć do tego pieczystego :P
    Placuszki wyglądają bardzo apetycznie:)
    A co do utrzymywania ciepła, myślę, że do wszystkiego można dojść metodą prób i błędów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... Czy w średniowieczu mieli trzepaczki?

    OdpowiedzUsuń
  3. A po co trzepaczka? jak się człek uprze to i bez trzepaczki pianę ubije. Wystarczy patyk rozklepany na witkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aga, masz rację. Moja teściowa ma niesamowicie dużo takich przyrządów kuchennych. Niestety zapomniałam nazwy. Przepisik wypróbuję, ale w bardziej cywilizowanych warunkach :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. E, to jednak za skomplikowane jak na moje lewe rączki. W sumie to nawet nie wiem, czy trzepaczką bym dała radę. Ale na patyk to bym nie wpadła...

    OdpowiedzUsuń
  6. O rózgę ci pewnie chodzi. Była znana już w starożytnych chinach.Nie wiem jak to się miało do naszych terenów, ale nie wierzę, by kobietki nie wykombinowały tak prostego sposobu na ubicie białka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kerowyn. -kiedyś tak jajecznicę ubijałam na biwaku :D

    OdpowiedzUsuń
  8. muszę spróbować, muszę :):):) Zwłaszcza ze maki niewiele . A ten ruszt super!!!!!Masz jakiegoś ,,kotłowego,,?

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli kogoś, kto się przy ruszcie kotłuje? :D Mnie ten zaszczytny obowiązek spotkał.

    OdpowiedzUsuń
  10. Identyczne robię smażąc na maśle i potem pałaszuję z konfiturą wiśniową. Przepis znalazłam w książce poświęconej kuchni żydowskiej. Muszę wypróbować wariant "ogniskowy". :)))
    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń