Zlot organizowany przez Svęd Perk przyciągnął na przedpole karczmy Stara Baśń zarówno odtwórców jak i turystów chcących choć na chwilę zanurzyć się w świat w którym Euro 2012 jest mniej realne niż szczęk mieczy na chwałę Świętowida.
Owego szczęku zaś nie brakowało. Szczękały miecze i zęby lagą osikową traktowane. Szczękały kufle z miodem i piwem przewybornym, gdy zwycięstwa radość czy rzewne łzy przegranej wojowie opijali.
Stary Olsa, Ostrovia (moi ukochani) strawy duchowej dostarczali, pospołu z innymi tkając zwiewną pajęczynę legend ożywionych.
Irytowała trochę konieczność każdorazowego płacenia za wstęp (jeśli było się przyjazdem i to z całą rodziną miało się do wyboru albo dźwiganie na plecach całego arsenału infrastruktury obsługi dzieci, albo za każdym razem płacenia, żeby po to i owo do samochodu skoczyć). Mówię tu akurat o doli turystów, bo na szczęście mnie ratował strój i przede wszystkim MAGDA,
której chyba za sto lat się nie odwdzięczę za prawdziwie wikińską gościnność (dziwnie to brzmi, bo powinni raczej palić grabić i gwałcić - nie do końca w tej kolejności) Magda i jej mąż nie tylko użyczyli nam schronienia w swym namiocie ale i dzielnie znosili wyprawy moich destrojerów po lizaki, bułeczki, lizaki, bułeczki, wodę, znów lizaki...(zaznaczę tu, że młode przewalały się za każdym razem przez ich namiot/stragan.) Prawdę mówiąc, ja bym dostała szału bitewnego już po pierwszej godzinie.
Sława im!
Zapraszam do odwiedzenia albumów na FB. Tam znajdziecie o wiele więcej zdjęć ze Zlotu:
I, II i III